Terapeuci jako główna część zjawiska rezonansu.

Doświadczenia Vity podczas wykonywania bioenergetycznej pracy z pacjentami. Ciekawie o ludzkiej (i zwierzęcej) zdolności do rezonowania w kontakcie ze sobą.

Autor: dr Vita Heinrich-Clauer

I Wstęp 1

W niniejszym artykule opiszę swoje doświadczenia podczas wykonywania bioenergetycznej pracy z pacjentami. Są one ściśle związane z ludzką (i zwierzęcą) zdolnością do rezonowania w kontakcie ze sobą. To, co dotychczas stanowiło jedynie prywatne zainteresowanie danymi badaniami, stało się, po dziesięciu latach, źródłem nieustającej ciekawości i fascynacji przedmiotem. Niekiedy miałam wrażenie, że jestem świadkiem odkrycia nowego gatunku rośliny czy zwierzęcia. Ten „nowy rodzaj” patrzenia na pacjentów oraz terapeutyczny dialog stanowi od kilku lat główne zainteresowanie neurobiologii oraz psychoanalizy, których przedstawiciele odnoszą się do wyników badania dotyczącego tworzenia się przywiązania w okresie niemowlęctwa (Stern i in. 2002; Schore 2002, Rizzolatti i in. 1999; Bauer 2005). Połączenie niewerbalnych i werbalnych aspektów empatii praktykowano od dawna w Analizie Bioenergetycznej, bazującej na głębokiej wiedzy klinicznej oraz intuicyjnej, odnoszącej się do konceptu funkcjonalnej tożsamości Lowena zarówno ciała, jak i psyche (Lowen 1992, Helfaer 1990).

Kiedy jednak zaczęłam przyglądać się tym częściom procesu terapeutycznego, nie rozwinęły się jeszcze wówczas koncepcje „empatii”, „odzwierciedlenia” i „rezonansu”. Nie uważano, by były one istotne dla Analizy Bioenergetycznej. Nauczyliśmy się jedynie dbać o „przeciwprzeniesienie” – jednak ani w sensie klasycznym, ani szerszym (patrz poniżej). Z powodu podejścia Analizy Bioenergetycznej „zorientowanego na pacjenta” uczyliśmy się o strukturze charakteru oraz interpretacji ciała. Później Lowen napisał o „widzeniu” osoby – z pewnością nawiązał ze swymi pacjentami pewien swoisty kontakt, lecz nie wyjaśnił nam, w jaki sposób, pod względem zarówno emocjonalnym, jak i cielesnym, reagował na nich. My z kolei, jako studenci, siedzieliśmy i nie mogliśmy się nadziwić temu, co widzimy. Nasi nauczyciele kierowali się głosem swojej intuicji. Tego nie można było nauczyć się, ot tak, po prostu. Stanowiło to raczej wynik bardzo osobistego procesu.

1Ten artykuł stanowi zaktualizowaną wersję artykułu pierwotnie opublikowanego po niemiecku w czasopiśmie
„Forum der Bioenergetischen Analyse” 1, 1997, a także po angielsku w „Bodily Phenomena of Countertransference.
Terapeuci jako Ciało Rezonansu. Lub: Które struny zostają poruszone?”, „Bioenergetic Analysis” 10, 1999: 19-31.

II Koncepcje

Freud, a później także Lowen (1992), uważał, że reakcji przeciwprzeniesienia nie przeanalizowano odpowiednio i nie przepracowano ich właściwie jako części historii terapeuty. Jego zdaniem mogły one nawet zagrozić procesowi terapeutycznemu, gdyby nie zostały odzwierciedlone. W Analizie Bioenergetycznej fizjologiczne aspekty przeciwprzeniesienia nie zostały jak dotąd opisane ani w sposób odpowiedni, ani systematyczny (Guillerme 1987, Weigand 1987, Buti-Zaccagnini 1992, Wink-Hilton 1997). Ponadto nie omówiono dotychczas rozróżnienia pomiędzy komplementarnym i zgodnym przeciwprzeniesieniem, projektywną identyfikacją i ucieleśnionym przeciwprzeniesieniem (Downing 1996). Takie rozróżnienie okazuje się bardzo przydatne w analizie procesu terapeutycznego. Pozwala pacjentom i terapeutom na wspólne odkrywanie tego, co dzieje się pomiędzy nimi, a także nadawanie tym zjawiskom znaczenia i słów. Pozwala także na przeniknięcie uczuć powtórzenia „utknięcia” w swoistej zmowie (Downing 1996; Heinrich 2001).

Przeciwprzeniesienie i przeniesienie (klasyczne terminy) mają miejsce w postaci zjawisk psychosomatycznych. Nie stanowią one procesów natury czysto psychologicznej. Całą fizyczną uwagę skupiamy na osobie znajdującej się naprzeciwko nas. Podczas nawiązywania fizycznego dialogu bezpośrednio wpłynąć na nas mogą wszelkie nieświadome i stłumione cechy pacjentów oraz te, które zostały niejako odłączone. Nie chodzi tu tylko o tak zwanych pacjentów borderline ani o „negatywne” uczucia i projektywny materiał w klasycznym sensie projektywnej identyfikacji, która może wskazywać na patologiczną perspektywę (Clauer 2003b). Otóż koncepcja projektywnej identyfikacji bardziej podkreśla uzewnętrznianie nieznośnego, nieświadomego zła w relacji z terapeutą. Bardziej istotne wydaje się to, że siłę i energię naszego rezonowania z pacjentami – co zawiera się w doznaniach, uczuciach i obrazach – można skutecznie wykorzystać do celów procesu terapeutycznego, w postaci stymulanta, motoru czy katalizatora (Keleman 1986; Wink-Hilton 1987, 1993; Downing 1996; Heinrich-Clauer 1997,1999, 2001, 2004, 2005; Bartling 2000; Lewis 2003, 2005; Clauer 2003a, 2003b, 2007; Buti-Zaccagnini 2008; Koemeda-Lutz 2007; Resneck-Sannes 2002; Tonella 2008).

Fizjologiczne zjawiska rezonansu stanowią podstawę empatii; są zakotwiczone w istnieniu neuronów lustrzanych w naszym mózgu, a także w procesie fizycznej wymiany na molekularnym poziomie.

Od początku lat 90. w wynikach badań z dziedziny neurobiologii, psychologii emocji, a także tych związanych z przywiązaniem w okresie niemowlęctwa wynika, że jesteśmy w stanie zrozumieć terapeutyczne interakcje i zmiany jako czynniki spowodowane w przeważającej mierze przez procesy w implicytnej wiedzy relacyjnej. Z badań Bostońskiej Studyjnej Grupy Zmiany (Stern i in. 1998) wynika, że około 90% naszej wiedzy relacyjnej jest implicytne, czyli nieświadome i niezwerbalizowane. Wymiana niewerbalna dzieje się o wiele szybciej niż jej odmiana werbalna. Stanowi także konieczny warunek zmiany na eksplicytnym poziomie zwerbalizowanym. „Wspólna intersubiektywność odnosi się do najbardziej bezpośredniego poziomu wspólnej, ucieleśnionej relacji (na przykład zdolność do „poznania” afektów i intencji innych dzięki takim mechanizmom jak neurony lustrzane) oraz do sposobów, na jakie rozwijające się dziecko uczy się o świecie dzięki innym, poprzez trójkątną relację ja-inni-świat” (Reis 2006). Wyniki badań z zakresu neurobiologii (Schore 2002, 2003) wykazują, że empatia stanowi „kontakt zaczynający się od prawej hemisfery pacjenta z prawą hemisferą terapeuty”, chociaż badania neurobiologiczne są dalekie od tego rodzaju złożoności, która byłaby potrzebna do wyjaśnienia procesu nieświadomej interakcji podczas sesji terapeutycznej.

III Zjawiska rezonansu

Kiedy dopiero zaczynałam pracę jako terapeutka, często wprawiały mnie w zakłopotanie własne somatyczne reakcje, uczucia i obrazy, które wyłaniały się za sprawą kontaktu z pacjentami. Utrudniało mi to pracę. Wówczas przeszkodą okazała się także moja ograniczona zdolność do wyznaczania określonych granic: przenosił się na mnie nadmiar uczuć i energetycznych blokad ze strony pacjentów (chodzi mi tutaj o ich ból, złość, obawy). Dopóki nie wyznaczyłam wyraźnych granic sobie i nie nabrałam pewności siebie, często okazywało się, że jestem zbyt uległa wobec danego pacjenta i przyzwalam na jego ingerencję. Opowiadane historie towarzyszyły mi przez cały czas. Po pracy z ciałem danego pacjenta często czułam się wyczerpana. Niekiedy musiałam przerwać bioenergetyczną pracę, ponieważ do akcji włączał się mechanizm obronny organizmu. W międzyczasie zaczęłam czerpać korzyści ze zdolności wyczuwania ciałem nieuświadomionej opowieści pacjenta, a jednocześnie dbać o własne granice. Stały się one istotnymi narzędziami procesu terapeutycznego, zwłaszcza na początku fazy stawiania diagnozy.

Już od pierwszego spotkania z pacjentem wprowadzamy w naszą relację element somatyczny. Zapewne wielu jest zaznajomionych ze zjawiskiem rezonansu, do którego tutaj się odnoszę. Podczas sesji lub jeszcze po niej w ciele terapeuty wciąż obecny jest ból głowy pacjenta, jego głód, zniechęcenie, przygnębienie, trudności w czerpaniu radości z życia. Często skłaniamy się wówczas do porozmawiania z kolegami po fachu lub poproszenia o superwizję, ponieważ nie zawsze wiemy, kiedy możemy sobie pozwolić na ujawnianie swoich odczuć i obrazów, a co za tym idzie, prawdopodobnie obciążanie ich tym. Być może to właśnie jest rezonans – czy przeciwprzeniesienie w klasycznym sensie (mój biograficzny materiał) – lub po prostu tylko niedociągnięcia terapeuty. Niekiedy w umyśle pojawiają się u mnie złożone obrazy, które zdają się nie mieć żadnego bezpośredniego związku z moimi obserwacjami pacjenta. Przykładowo: siedząca naprzeciwko mnie kobieta może nagle jawić się jako rozjuszony byk lub mała foka.

Przykład nr 1: Sonja

Zarówno terapeuta, jak i pacjentka mają zamknięte oczy. Stoję po lewej stronie pacjentki, w oddaleniu 20 centymetrów.
T: „Od chwili, w której weszłaś do pokoju, odczuwam głód, a przecież zjadłam solidne śniadanie.
To zatem nie mój głód. Co ty na to?”
P: „Nie wiem. Zjadłam tyle co zazwyczaj”.
T: „Coraz bardziej chce mi się jeść. Im dłużej stoję obok ciebie, tym jest on silniejszy. Muszę coś zjeść. Mam ochotę na mięso”.
P: Czerwieni się, czuje się nieswojo: „Cóż, od dłuższego czasu nie byłam z mężczyzną”. Waha się, po czym wybucha śmiechem:
„Czasami czuję, że chciałabym pewnego ranka wciągnąć listonosza do swojego mieszkania”.
T: Czuje ulgę, odczucie głodu znika, pojawia się natomiast energia.

Następnie odbywa się rozmowa o seksualności i relacji z mężczyznami oraz praca z ciałem, co prowadzi do oralnego konfliktu w górnej części ciała i nietolerancji uczuć w miednicy. W tej sytuacji pojawia się natychmiastowe rozwiązanie – w sensie fizycznym. Najpierw blokowało mnie odczucie głodu, potem skupiłam się na uczuciu w relacji z pacjentką . Następnie uwolnionej energii można było użyć do procesu terapeutycznego. Gdybym zachowała swoje spostrzeżenia dla siebie i myślałabym tylko o tym, żeby jak najszybciej zjeść bułkę, energia, w sensie fizycznym, zostałaby uwięziona.

Tego typu fizjologicznych wiadomości pochodzących ze strony pacjenta nie można otrzymać tylko za pomocą klasycznej, bioenergetycznej interpretacji ciała, która skupia się na patrzeniu i zadawaniu pytań lub dotykaniu mięśni. Jako terapeutka muszę wykorzystać swoją intuicję. Muszę badać wszystko, a nie analizować poszczególne części. Niezbędnym etapem w procesie dostrajania się do pacjentów jest własna percepcja fizjologicznych odczuć i obrazów jako rezonans z psychosomatyczną rzeczywistością pacjenta. Dzięki diagnostycznej technice pracy z zamkniętymi oczami łatwiej jest mi posługiwać się własnymi odczuciami i wyobraźnią.
Nie staram się pożerać pacjenta wzrokiem. Klasyczny sposób czytania ciała, polegający na przyglądaniu się pacjentowi, często powoduje powtórzenie dysocjacji wzroku, myśli oraz słów. Szybko wówczas pojawia się także podejrzliwe i wątpiące spojrzenie.

W przeciwieństwie do zwykłej diagnostyki bioenergetycznej ustawiam się w energetycznym polu pacjenta (w odległości około 20 centymetrów). Przestaję się rozglądać i zamykam oczy. I zamiast wybiórczo wyczuwać mięśnie pacjenta za pomocą dotykowego badania, pozwalam się dotykać, lecz bez dotykania. Ustawiam się po lewej stronie pacjenta, potem plecami do jego pleców, następnie po prawej stronie, a na koniec staję przed nim. Wszystko odbywa się bez jakiegokolwiek cielesnego kontaktu. Na ten czas rezygnuję z wewnętrznej świadomości fizycznych granic pacjenta i staram się ustawiać swoje ciało (czy raczej granice) w pewnej odległości. Pozwoliłam aby moje ciało reagowało na fizyczną rzeczywistość pacjenta; nie zastanawiam się nad strukturą charakteru, relacjami pacjentów dotyczących problemów życiowych itp. Wyłonić mogą się fizjologiczne odczucia, reakcje takie jak: ciepło/chłód, spięcie/odprężenie, lekkość/ciężkość, głód/satysfakcja, pobudzenie/zmęczenie itd, choć jeszcze kilka minut wcześniej nie stanowiły one części świadomości mojego ciała. W miarę upływu czasu pojawiają się bardziej złożone uczucia, z których wszystkie mogą wiązać się ze specjalnymi wskazówkami fizycznymi, posturą i sposobem oddychania, a także rytmem bicia serca. Są to, na przykład, uczucia wstydu, strachu, wściekłości, smutku i tęsknoty, a także uczucia związane z seksualnością. Mogą one coś ujawnić z „prawdziwego ja” pacjenta, które tutaj komunikuje się w sposób niewerbalny i bezpośrednio – od ciała do ciała. Pierwsze spojrzenie na pacjenta okazuje się pomocne później, podczas terapii. Dzięki temu pamiętam o istotnych punktach. Bardzo ważne jest pierwsze wrażenie, ponieważ później mogę rozproszyć uwagę pacjenta swoimi słowami lub to on może mi przeszkodzić. Mogę za bardzo oddalić się od właściwego toru i zbytnio poddać się wpływowi temu, jak pacjent widzi swoje problemy. Wszystko jest określone przez mechanizmy obronne organizmu. Na powierzchnię wypływają niesamowite obrazy. Mają one wydźwięk symboliczny (patrz kolejne przykłady). Należy na nie patrzeć w perspektywie całościowej, jako powiązane z fizyczną rzeczywistością pacjenta i wyczuciem fizjologicznego rezonansu ze strony terapeuty. Dotyczy to także tych obrazów, które przez cały czas kojarzone są z klasycznym bioenergetycznym wzorem diagnostycznym. Przykładowo: owad i anioł to symbole powściągliwości w komunikacji, zdolność porozumiewania się za pomocą rąk i ust; strażnik pałacu ze sztywno uniesioną głową stanowi symbol niezachwianej determinacji i integralności pomiędzy daną osobą a sztywną strukturą charakteru.

Przykład nr 2: Martha

Zarówno terapeuta, jak i pacjentka mają zamknięte oczy. Stoją obok siebie. Pacjentka jest ubrana. Stoję po jej lewej stronie, w odległości około 20 centymetrów.

T: „Im dłużej stoję obok ciebie i wyczuwam to, co przekazuje mi twoje ciało, tym mocniej stopy wbijają mi się w podłogę. Nie czuję podbić. Mam wrażenie, jakby moje stopy przykleiły się do podłoża”.
P: „Otwórz oczy i spójrz na moje stopy! Odkąd pamiętam, mam płaskostopie” (śmieje się).

Do tego momentu pacjentka zawsze miała na sobie ubrania, zaś na nogach – buty. Płaskostopie dało o sobie znać, mimo że nie zastosowałam standardowej metody zadawania pytań interpretacji ciała. Do tego momentu wiedziałam jedynie, że kobieta od 20 lat cierpiała na dolegliwości żołądkowe i depresję. Strukturę oralną spróbowałam ocenić na podstawie somatycznych i psychicznych symptomów – na podstawie niekończącego się potoku słów. Podczas późniejszego procesu terapii bioenergetyczna praca potwierdziła sporą część tych pierwszych wrażeń.

Kontynuacja pracy z Marthą (obecnie po wszystkich, czterech, stronach):

Lewa strona ciała:
W jej pobliżu tracę stabilność. Czuję, że przyciąga mnie do siebie. Mam wrażenie, że jest tak drobna niczym liliputka (kobietka i dziewczynka w jednym).

Ustawienie plecami do pleców pacjentki:
Będąc za mną, pacjentka oddaliła się. Stworzył się dystans. Miałam wrażenie, że „gdzieś zmierzam”. Perspektywa jest jednak ogromna, niemal rozmyta.

Prawa strona ciała:
Pacjentka obok mnie urosła do podwójnych rozmiarów. Jest znacznie większa ode mnie.
Zobaczyłam obraz stanowczej i pewnej siebie businesswoman.

Twarzą w twarz:
Za czołem i brwiami od razu poczułam napięcie, potem ucisk w klatce piersiowej, zwłaszcza za mostkiem. Pojawiły się uczucia rezygnacji i kapitulacji. Ujrzałam anioła ze złamanymi skrzydłami lub ptaka, który nie mógł wzbić się w powietrze. W klatce piersiowej uwiązł płacz.

Przy następnej rozmowie pacjentka powiedziała, że kiedy umarł jej ojciec, miała 12 lat. Musiała pełnić rolę partnera swojej matki. Przedtem jednak była seksualnie wykorzystywana zarówno przez starszych braci przyrodnich, jak i przez swojego ojca. Po lewej stronie moje reakcje odzwierciedliły kobietę jako dziecko, którego rozwój został przedwcześnie zwolniony przez kazirodztwo („Liliput”). Po prawej stronie natomiast uwidoczniła się kompensacja w postaci stabilnej i stanowczej kobiety („businesswoman”), ponieważ dziewczynka musiała stale od wczesnych lat dostosowywać się do niestabilnej psychicznie i niedojrzałej matki.

Pacjentkę najbardziej poruszył obraz anioła ze złamanymi skrzydłami. W jej oczach pojawiły się łzy. Jeszcze nie nauczyła się w swoim życiu „latać”. Zasugerowałam kilka ćwiczeń jako wstęp do pracy z ciałem: podnoszenie i obniżanie ramion, tworzenie rytmu oddychania, otaczanie wyimaginowanej piłki. Pacjentka miała trudności z poruszaniem ramionami. Było to dla niej zbyt męczące. Usadowiłam się na piłce plecami do jej pleców i rękami asekurowałam jej ruchy .
Wkrótce zaczęła płakać i powiedziała: „Nikogo nigdy przy mnie nie było”.

Przykład nr 3: Inge

Pacjentka skarżyła się ciągłą presję czasu, wewnętrzne napięcie, na które wciąż niepotrzebnie się narażała. Na początku terapii fizycznymi symptomami były wysokie ciśnienie krwi oraz zmiany komórkowe w otworze macicy. Pierwsze wrażenia, jakie na mnie spłynęły, to przepracowanie i brak wsparcia ze strony matki. Poprosiłam pacjentkę, aby usadowiła się w pokoju w taki sposób, w jaki wygląda obecnie jej życiowy status. Ulokowałam się obok niej, w odległości około 20 centymetrów.

Lewa strona ciała:
W pobliżu pacjentki skurczyłam się. Wydawało mi się, że ona mierzy 2 metry wysokości. W niedługim czasie poczułam się obok niej jak ogrodowy gnom. W mojej wyobraźni kobieta wydawała się długa i rozciągnięta, zaś jej energia zwiększała się.

Ustawienie plecami do pleców:
Z tyłu poczułam ssanie, brak ciepła, brak wsparcia - „pustka z tyłu”. Za sobą zobaczyłam przepaść lub tunel.

Prawa strona ciała:
Moje stopy mocno stały na ziemi, jak gdyby zostały w tym miejscu osadzone, zaś twarz sprawiała wrażenie zdeterminowanej, wściekłej. Dolna szczęka zacisnęła się. Zobaczyłam obraz strażnika stojącego przed Pałacem Buckingham. Kapelusz zsunął mu się na czole, sznureczek był przywiązany do wyciągniętej szczęki. A zatem ona jest strażniczką „pałacu”. Jest wyzywająco zdeterminowana.

Twarzą w twarz:
Poczułam, że ciągnie mnie w jej kierunku. Z jej ust dało się wyczuć efekt ssania. Ujrzałam wyimaginowanego owada z trąbką lub źdźbłem słomy (być może to pszczoła).Wokół ssących ust ramiona (skrzydła) układają się w półkole – nie mogą wzbić się w powietrze czy wyciągnąć.

Poinformowałam pacjentkę o swoich obserwacjach, po czym usłyszałam historię o dużych żądaniach ze strony jej matki. Ta zawsze o coś ją prosiła, zamiast ponosić odpowiedzialność za siebie. Niezmiennie naprzykrzała się i skarżyła. Do 12. roku życia pacjentka musiała spać między rodzicami; nie miała swojego łóżka. Nie było pokoju ani miejsca, w których w nocy mogłaby rozwinąć w sobie poczucie spokoju i seksualnych granic.

Przykład nr 4: Luke

Na terapię zgłosił się mężczyzna (38 lat, żonaty, 2 dzieci, muzyk w orkiestrze). Powodem były problemy małżeńskie. „Moja żona już się nie angażuje. Mi z kolei najbardziej udaje się unikanie problemów. Kiedy się pojawiają, wiję się jak piskorz”. Mężczyzna nie potrafi uświadomić sobie takich uczuć jak wściekłość/złość i ból. Ostatnim razem płakał 7 lat temu.

Lewa strona ciała:
Dał się od niego wyczuć odległy chłód. Wcale nie czułam, że obok mnie stoi żywa istota. Miałam wrażenie, że to sferyczna substancja.

Ustawienie plecami do pleców:
Stojąc za nim, czułam, jakbym zwisała ze swojej głowy. Zdawało mi się, że kręgosłup podnosi się i mocno wyprostowuje. O wiele lepiej wyczuwałam górną część ciała niż nogi. Dolne części półdupków zacisnęły się, co spowodowało napięcie kości guzicznej. Przyszło mi do głowy zdanie:
„Kontroluj się!”.

Prawa strona ciała:
Jawił mi się tak ogromny, jakim w rzeczywistości był. W moje ręce i oczy wstąpiła energia. Stojąc przy nim, czułam, że chcę mu przedstawić świat od jego strony praktycznej.

Twarzą w twarz:

Wydawało mi się, że moje barki i ramiona stanowią narzędzia zaciskające. Klatka piersiowa wygięła się do środka (była wklęsła). Nie zauważyłam ciepła, tęsknoty ani pragnienia. Zlokalizowałam wąskie, skoncentrowane pole energetyczne w miednicy, które ograniczało się do genitaliów. Do uwolnienia seksualności dostępny był jedynie wąski szlak. Pacjent nosił skarpetki, na których widniało słowo „Love”. Zaczął się śmiać, a z jego twarzy można było wyczytać: „To stamtąd, nie stąd”. Wskazał tym samym na swoje serce: „Tu właśnie tkwi problem”.

Z upływem czasu okazało się, że moje pierwsze spostrzeżenia były trafne. Atmosferę w domu rodziców pacjenta tworzyły dążenie do osiągnięcia sukcesu i emocjonalny chłód. Matka uczyła w szkole muzyki i bacznie przyglądała się synowi: jego postępom w nauce, włącznie z nauką gry na instrumentach. Częściowo odrabiała za niego prace domowe, co rzutowało na oceny otrzymywane w szkole. Wszystkie dzieci zostały muzykami. Temat tabu stanowiło wyrażanie głębokich uczuć, jak ból, wściekłość, smutek. W rodzinie panowała atmosfera intelektualizmu. Ojciec był lekarzem ze stałym statusem urzędnika służby cywilnej. Cechowała go odpowiedzialność, sztywność i surowość. Pacjent nauczył się dystansować do swoich uczuć, zapominać o pragnieniu ciepła i miłości. Odnosił sukcesy jako muzyk pracujący w orkiestrze (jego prawa strona). Żona narzekała na jego emocjonalne zdystansowanie się (jego lewa strona) oraz brak wsparcia (prawa strona). Ożenił się z kobietą, która traktowała go jak nauczyciela lub jak kogoś, kogo mogłaby traktować jak chłopczyka. A zatem on nie mógł poradzić sobie ze swymi uczuciami, ale raczej powtarzał dylemat chłopczyka, który dba jedynie o żądania swojej matki.

IV Różne strony ciała

Każdy pacjent ma różne strony, a mianowicie cztery strony ciała. Jakie zjawiska można
zaobserwować z każdej z nich?

Lewa strona ciała:
Ta strona ujawnia coś o zranionym, przemęczonym, niezorientowanym, zagubionym dziecku – prawdziwym ja. Pojawić się mogą uczucia wstydu, strachu, głodu, wściekłości, bezradności i poniżenia. W zależności od szybkości, w jakiej dziecko musiało się rozwijać lub jak silna była presja rodziców, można wywnioskować, że wewnętrzne dziecko musiało pozostać małe. Często pojawiają się obrazy, że osoba stojąca obok mnie nagle zaczyna się kurczyć do znacznie mniejszych rozmiarów, niż jest w rzeczywistości. Sytuacja może być także odwrotna. Osoba może się wyciągnąć do góry, być długa i cienka i nie mieć żadnego wyraźnego połączenia z podłożem. Lewa strona, bardziej niż pozostałe, odnosi się do podświadomości i nieświadomości, które z kolei, bardziej niż inne strony, łączą się z mniej dominującą, prawą półkulą mózgu.

Tylna strona ciała:
Główne pytanie odnośnie do tyłu wiąże się z odpowiedzialnością, jaką ponosili rodzice, i ile odpowiedzialności nałożono na dziecko albo zbyt wcześnie, albo w zamian za rodziców. Czy wystąpiły ponawiane próby, aby pozbawić dziecka dumy? Czy jeszcze na etapie kształcenia zniszczono jego uczciwość, jego prawość? Niektórzy pacjenci zaofiarowali chęć do działania, tak że mogłam się na nich oprzeć, a oni mnie wesprzeć. Zostaje to przeniesione w fizyczny sposób, tak że czuję za sobą źródło ciepła i siły. Jest tam coś spokojnego, stabilnego i niezależnego. Moje plecy miękną; czuję odprężenie lub wsparcie. Mogę zapytać samą siebie, co, tak naprawdę, jestem w stanie zrobić dla tej osoby. Być może nic? Być może jestem słabsza? Niekiedy pacjenci zakładają potem, że już się na nich oparłam i wykorzystałam ich w celu osiągnięcia równowagi. Tego typu reakcje przeniesienia można potraktować jako wskazówkę, że pacjenci musieli wspierać i stabilizować swoich rodziców, sami zaś nie byli wspierani. W rezultacie mogą nieustannie oczekiwać słabych partnerów i mieć ogromne trudności w zaakceptowaniu wsparcia ze strony innych. Są przyzwyczajeni do tego, że sami jakoś sobie radzą. W innych przypadkach od razu spływa na mnie uczucie, że mogę spaść do tyłu, na plecy pacjentów, niczym w niekończący się tunel. Wydaje się, że niemal nie mogę liczyć na żadne wsparcie czy stabilność. Niekiedy złamany jest kręgosłup (w sensie energetycznym), tak że czuję jedynie górną część pleców i barki. Zwracam uwagę na swoje plecy. Pojawiają się wówczas pytania: gdzie jest osoba stojąca za mną, ale w sensie jej całości? Dlaczego w dolnej części pleców, w rejonie miednicy, nie czuję nic, co wykazywałoby oznaki życia? Im dłużej tak stoję i koncentruję się na przesłaniu pleców znajdujących się za mną, uświadamiam sobie zwiększone napięcie w rejonie kości krzyżowej i pośladków lub nawet zaciskanie się półdupków. Odciskają się na mnie seksualne ograniczenia pacjenta. W umyśle mogą pojawić się następujące zdania: „Nie rób tego! Cofnij się! Kontroluj się!”. W przeważającej mierze tego typu uczuciom i myślom towarzyszy blokada szyi i urojenie uczucia mocnego zaciśnięcia dwóch, mocno ściśniętych, dłoni – jednej na szyi, zaś drugiej - na kości krzyżowej. Kiedy rozmawiam o tym z pacjentami, owe dłonie mogą zostać zidentyfikowane jako dłonie matki i /lub ojca.

Prawa strona ciała:
Prawa strona mówi o umiejętnościach i funkcjonowaniu dorosłych w świecie, czyli o ich prawdziwej wydajności. Chodzi tu, na przykład, o ich relację ze światem, wyróżnianie się i inne czynności, a także stabilizujące cechy danej osoby. Odzwierciedlają te części rodziców, które umożliwiły dziecku konstruktywne radzenie sobie z życiem. Mogą także wynagrodzić sobie słabość, która prawdopodobnie istnieje w rezultacie oralnych lub schizoidalnych części osobowościowych. Z tej prawej strony docierają do mnie rzeczy, w związku z którymi mogę polegać na pacjencie. Niekiedy mam wrażenie dotyczące identyfikacji płci. Owa prawa strona łączy się z dominującą lewą stroną mózgu (w przypadku praworęcznych osób). Pod względem fizycznym interesujące jest, jak postrzegam ręce i ramiona: potężne, ciepłe, zaciskające się, wskazujące naprzód. Docierają do mnie następujące obrazy i zdania: „Czy powinienem wyjaśnić ci świat? Znam drogę. Wezmę cię za rękę. Dobrze się uzupełniamy. Uzupełniasz mnie. Jesteś mężczyzną i kobietą”.

Przednia strona ciała (twarzą w twarz):
Przód mówi o niechronionej, delikatnej stronie danej osoby. Nie jest ona tak silna, jak tył, z jego silnymi mięśniami czy bokami, chronionymi przez ramiona i łokcie. Płyną informacje prosto z serca: pragnienie, głód i oralna agresja. Najwyraźniej czuję tu reakcje przeciwprzeniesienia, które odnoszą się do ust, żołądka, jak również do serca, ramion czy miednicy. Bardzo szybko mogą pojawić się głód, uczucie pustego żołądka, chęć zjedzenia czegoś lub przytulenia się. Jeśli stojąca przede mną osoba ma strukturę osobowości oralnej, mogą pojawić się obrazy trąbki, owady, na przykład pszczoły, lub ptaki drapieżne, które mnie gonią i żerują na mnie. Ponieważ kontakt z tej strony jest bardzo powściągliwy i nie ma tam zapewnionej ochrony, często pojawia się podekscytowanie, zaś oddech staje się nieco stłumiony. Niekiedy wydaje mi się, że mogłabym upaść na pacjenta, zostać wchłonięta lub pożarta. Zablokowane pragnienia często także pojawiają się jako ciśnienie w miejscu za czołem, napięcie powyżej korzeni nosowych (w miejscu „trzeciego oka”), które można zrozumieć jako powstrzymywane łzy. Energia płynąca z serca pacjenta prowadzi do pojawienia się obrazów, które mają coś wspólnego z machaniem lub ze skrzydłami. Chodzi tu, na przykład, o skrzydła pingwina, których używa się do chronienia młodych pingwinów, lub zwichnięte czy złamane skrzydła ptaków bądź też słabego anioła. Tego typu obrazy wyraźnie wskazują na kwestię, czy dana osoba coś osiąga, „ma skrzydła” i może pójść za głosem serca. Jeśli zablokowane są serdeczne uczucia, a przytulania niejako zabrania się, to wówczas ból serca przenosi się na obraz zaciśniętej pięści, w której znajduje się serce.

V W jaki sposób powinnam ujawniać swoje spostrzeżenia?

Ten rodzaj diagnostyki jest bardzo osobisty. To ważne, aby ze swoimi uczuciami nie zbliżyć się za bardzo do pacjenta. Należy nawiązać kontakt i ostrożnie porozumieć się z tym, co nieświadome, ze stroną ukrytą w cieniu lub z prawdziwym ja – zranionym dzieckiem. Zazwyczaj zaczynam od opisania, że są to moje uczucia i obrazy. Osoba znajdująca się naprzeciwko mnie nie musi brać odpowiedzialności za wszystko i brać to do siebie. To może mieć coś wspólnego ze mną. Proponuję oddychać, czuć ten rodzaj rezonansu i być świadomym istotnych kwestii. Pacjenci często czują ulgę, gdy uświadamiają sobie, że w moim sposobie reagowania na nich nie chodzi o zupełnie nieznaną stronę ich osobowości. Wiele moich spostrzeżeń pasuje do ich wyobraźni lub spokojnych, półświadomych spostrzeżeń, które mają odnośnie do siebie. Czują, że są obserwowani, ale jednocześnie że nie muszą wniknąć we własne wnętrze, by wreszcie wyjaśnić lub ubrać w słowa stłumione części osobowości. Kiedy podczas pierwszej sesji siedzą naprzeciwko mnie, wielu z nich stara się wyjaśnić, dlaczego tak naprawdę chcą zacząć terapię. Powodów tego można szukać w ich obecnej sytuacji życiowej. Często niełatwo jest ubrać w słowa niezintegrowane, ambiwalentne i nieznane rzeczy. Stres związany z pierwszą sesją zostaje złagodzony, kiedy stoimy naprzeciwko siebie w milczeniu. To ja jestem tą osobą, która wyraża siebie i opisuje swoje reakcje. Dzięki temu pacjentowi robi się lżej na sercu. Niekiedy mnie samą zaskakują własne obrazy i uczucia, które wyróżniają się ogromną energią i wyrazistością. Dzieje się tak, kiedy, na przykład, u pacjenta mam styczność z czymś sferycznym, fizjologicznym i pożądanym, choć sam pacjent wydaje się funkcjonować bez zarzutu. Niekiedy pacjentów ogarnia zdziwienie, kiedy uświadamiają sobie, że tego typu podejście nie daje im możliwości, aby powiedzieć coś o sobie lub przedstawić własną osobę w pożądany (narcystyczny) sposób. Pojawia się też lęk przed intensywnością mojego dotyku, choć w tej sytuacji nie dotykam ich dłońmi czy swoim ciałem. Istotne jest także, aby informacje przekazać w sposób humorystyczny, empatyczny, ale i ostrożny. Pacjent musi sobie również uświadomić, że nie jest to klasyczny sposób szukania rozwiązania danego problemu. To początek całego procesu.

VI Dyskusja

Zależało mi na odnalezieniu sposobu „dotykania”, a jednocześnie – szanowania granic przy nawiązywaniu kontaktu. Staje się to możliwe, jeśli umiejscawiam się w obrębie wzorca pola energetycznego pacjenta, ale nie dotykam go. Za pomocą ciała wstępuję na granicę energetycznego kontaktu. Na samym początku terapii, przy nawiązywaniu kontaktu (podczas pierwszych sesji) otwieram swoje granice, pozwalam na to, aby wpływ na mnie wywarła energetyczna struktura pacjenta, aby fizycznie i mentalnie „zrobiła na mnie wrażenie”. Pozwalam na to, aby jego energetyczne wzorce przenikały niczym przez błonę komórkową. Pozwalam sobie wibrować jak instrument, który został nastrojony przez znajdującą się naprzeciwko osobę (moll lub dur). „Ludzie, których ciało jest tak bardzo sztywne i sparaliżowane, że niemal nie da się wyczuć tętna, nie wykazują się empatią. Jeśli nasze ciało żyje, to jesteśmy wrażliwi na innych ludzi i ich uczucia, a także odczuwamy więcej miłości i przyjemności” (Lowen 1992, s. 388). Moja procedura jest percepcyjna, a nie aktywna. Nie wchodzę w pole pacjenta od samego początku z sugestiami (aby, na przykład, zacząć to czy tamto ćwiczenie bioenergetyczne), ale raczej pozwalam, by to od niego coś spłynęło na mnie, aby samo się ukazało. C.G. Jung stwierdził, iż to właśnie terapeuta musi „zarazić się” nerwicą pacjenta. Kiedy terapeuta będzie próbował uzdrowić siebie, uzdrowiony zostanie także pacjent. Właśnie w tym sensie pozwalam sobie na swoiste „zarażenie się”. Dzięki temu mogę dalej kontynuować działania związane z danym obrazem: z osłabionym mechanizmem obronnym.

Fizjologiczny proces rezonansu można rozważyć pod względem analitycznym w określonym porządku i odpowiedniej kolejności. W momencie stania obok siebie następują bezpośrednie, wymuszone reakcje: doznania, uczucia, obrazy, myśli. Oczywiście, cielesna wymiana informacji jest szybsza niż wymiana werbalna. Wiele procesów przebiega symultanicznie, które mentalnie można przeanalizować dopiero po jakimś czasie. To samo dotyczy zakochiwania się – większość istotnych rzeczy o innej osobie poznajemy podczas pierwszych 3 minut (Moeller 2005). Dopiero później, w trakcie terapii, cofam się, po czym próbuję zrozumieć dany problem i staram się nie pozwolić, by pacjenci „wciągnęli” mnie w swoje opowieści. Niełatwo jest oprzeć się wciągnięciu w ich pole energetyczne, strukturę organizacji samych siebie, nerwicę, zwłaszcza u tak zwanych pacjentów borderline. W przypadku pacjentów ze schizoidalną strukturą charakteru lub strukturą borderline fizjologiczne odczucia ulegają swoistemu odłączeniu, zanim jeszcze pacjent nauczy się je wyrażać. W efekcie ten poziom fizycznego dialogu pomiędzy pacjentem a terapeutą stanowi tak istotne źródło informacji, bowiem dotyczy nieświadomych, prewerbalnych, indywidualnych cech. Kiedy prowadziłam zajęcia na uniwersytecie dla studentów psychologii, często zadawano mi pytanie, czy moja wiedza dotycząca relacji z pacjentami wiąże się z jakimiś szczególnymi zdolnościami. Potem zaczęliśmy przeprowadzać mnóstwo „eksperymentów”, w których badaliśmy, czy studenci, którzy nie przeszli żadnego szkolenia bioenergetycznego czy takiej terapii, mogą wyczuwać opisywane przeze mnie rzeczy. I mogli! Przeprowadzili mnóstwo tego typu doświadczeń, stojąc w niewielkiej odległości od (najlepiej nieznanej wcześniej) osoby, ustawiając się po wszystkich stronach ciała. Zanim zaufali swoim spostrzeżeniom i uczuciom, rozróżnili rezonans swój i partnera i znaleźli odpowiednie słowa na wyrażenie tego stanu, musiało minąć trochę czasu. Każdy jednak ma w sobie zdolność przeżywania pewnych uczuć i doznawania wizji wywołanych niewerbalnymi wiadomościami płynącymi od innych! Dalsze zgłębianie tematu za pomocą badań empirycznych prowadzonych na pacjencie i terapeucie prowadzi do wyciągnięcia wniosku, że, oczywiście, istnieją statystycznie potwierdzone obserwacje ucieleśnionego przeciwprzeniesienia – symultanicznego rezonansu u pacjenta i terapeuty podczas sesji bioenergetycznej (Bartling 2000). Szczególna zgodność miała miejsce na poziomie fizjologicznych potrzeb. Działo się to zgodnie ze wzorem nawiązywania więzi u pacjentów.

VII Konkluzja

Na zakończenie chcę podkreślić, że w pracy zawarte zostały moje bardzo osobiste doświadczenia w pracy bioenergetycznej. Opisane zostały pewne zjawiska, jednak nie skłaniam się ku żadnym uogólnieniom. Własny proces osobisty w przebiegu treningu bioenergetycznego i terapii sprawił, że obecnie polegam na intuicji przy pracy z ciałem. Uważam jednak, że są to uniwersalne zjawiska, które należą do naszej emocjonalnej rzeczywistości fizycznej. One nie przestają być skuteczne. Nasza świadomość ma do nich wszakże dostęp w różnym stopniu. W ciągu ostatnich piętnastu lat zgłębiłam owe zjawiska z wieloma różnymi pacjentami, studentami, kolegami po fachu, z którymi pracowałam podczas warsztatów lub superwizji. Wspomniane wyżej empiryczne badanie zostało opracowane w wyniku moich fascynujących obserwacji. Dzięki niemu potwierdziły się niektóre nasze przypuszczenia (Bartling 2000).

„Rozmowa” między ciałami odbywa się stale. Każdy z nas został obdarzony tymi podstawowymi wzorami cielesnego dialogu. Jednakże wielu stłumiło te spostrzeżenia i w wyniku kształcenia zostały one zepchnięte do sfery nieświadomości. Chodzi zatem o to, by nasza świadomość ponownie dotarła do tych zasobów, o to, by znaleźć sposób na wzniesienie swoich granic i tych, które będą jednocześnie przenikalne. Jeżeli chodzi o system terapeuty opieki nad sobą, musimy wziąć pod uwagę to, że natychmiastowa wymiana i mimowolny rezonans z tak nieświadomym materiałem naszych pacjentów może stanowić ryzyko dla naszego zdrowia, zarówno psychicznego, jak i fizycznego (Heinrich-Clauer 2004;2005). Jednocześnie jest to „królewska droga” wyjścia z tego niebezpieczeństwa – należy ufać swoim spostrzeżeniom i naszemu cielesnemu rezonansowi i używać go jako katalizatora na potrzeby procesu terapeutycznego.

Źródła:

Bartling C (2000) Verkörperte Gegenübertragung. Körperlicher Austausch und Beziehungserleben in der Therapie. Diplomarbeit, Universität Osnabrück.
Bauer J (2005) Warum ich fühle, was Du fühlst. Intuitive Kommunikation und das Geheimnis der Spiegelneurone. Hamburg: Hoffmann & Campe.
Bauer J (2007) Das Prinzip Menschlichkeit. Warum wir von Natur aus kooperieren. Hoffmann & Campe, Hamburg.
Buti Zaccagnini G (1992) A New View of Countertransference. Bioenergetic Analysis 5 (1), 19 – 29.
Buti Zaccagnini G (2008) Affective Relationships and Bodily Processes. (see Chapter in this book).
Clauer J, Heinrich V (1999) Körperpsychotherapeutische Ansätze in der Behandlung traumatisierter Patienten: Körper, Trauma und Seelenlandschaften. Zwischen Berührung und Abstinenz In: Psychother Forum 7: 75-93.
Clauer J (2003b) Von der projektiven Identifikation zur verkörperten Gegenübertragung. EinePsychotherapie mit Leib und Seele. Psychother Forum 11: 92-100. Clauer J (2003a) Some Developmental Aspects of Body and Identity. Analytic-Imaginary Body Psychotherapy. Europ J of Bioenergetic Anal Psych1: 16-31.
Clauer J (2007) Embodied Comprehension. Treatment of Psychosomatic Patients in Bioenergetic Analysis. Bioenergetic Analysis 17: 105-133.
Downing G. (1996) Körper und Wort in der Psychotherapie. Koesel. München.
Freud S (1975) Schriften zur Behandlungstechnik, Gesammelte Werke – Studienausgabe. Fischer,Frankfurt M.
Guillerme J.-M. (1987) Body and Countertransference, Bioenergetic Analysis 3: 99 -101.
Helfaer P (1990) The long Road to Personhood. Bioenergetic Analysis 4: 99-116.
Heinrich V (1997) Therapeuten als Resonanzkörper – Oder: Welche Saiten kommen zum Schwingen? Forum der Bioenergetischen Analyse, 32-41.
Heinrich V (1999) Physical Phenomena of Countertransference: Therapists as a Resonance Body. Or: Which Strings come into Action? Bioenergetic Analysis 10: 19-31.
Heinrich V. (2001) Übertragungs- und Gegenübertragungsbeziehung in der Körperpsychotherapie, in: Psychother Forum 9: 62-70.
Heinrich-Clauer V (2004) Freude in der Beratung – Vom Klienten- zum Therapeutenzentrierten Ansatz, in: Blickpunkt EFL-Beratung, 43-5 8.
Heinrich-Clauer V (2005) Selbstfürsorge für Psychotherapeuten. Eine körperpsychotherapeutische Perspektive zu einem vernachlässigten Thema. Forum Psychotherapeutische Praxis, 5 (4), 172-181.
Heisterkamp G (1998) Körpersprachlicher Dialog und basales Verstehen im psychotherapeutischen Prozess. In: Trautmann-Voigt, S., Voigt, B. (Hrsg.), Bewegung ins Unbewusste. Brandes und Apsel: Frankfurt, 129-142.
Keleman St. (1986) Bonding. A Somatic-Emotional Approach to Transference. Center Press; Berkeley.
Koemeda-Lutz M (2007) The relative contribution of cognition, affect and motor behaviourin psychotherapeutic processes – empathy and interaction as healing factors (see Chapter).
Körner J (1998) Einfühlung: Über Empathie. Forum der Psychoanalyse 14, 1-17.
Lewis, R (2005) The Anatomy of Empathy, In: Bioenergetic Analysis 15: 9-31.
Lowen A (1985) Language of the Body. Collier Books; New York.
Lowen A (1992) Joy. The Surrender to the Body.
Moeller M. L. (2002) Wie die Liebe anfängt. Die ersten drei Minuten. Reinbek: Rowohlt
Moser T (1991) Formen der Gegenübertragung in der psychoanalytisch orientierten Körperpsychotherapie. In: Hoffmann-Axthelm, D. (Hrsg.), Der Körper in der Psychotherapie. Transform-Verlag; Oldenburg, 102 – 129.
 Reis B (2006) "Analytic Impasse and The Third: Clinical Implications of Intersubjectivity Theory" IARPP-Colloquium Series: No. 9, 10/30/06 to 11/19/06 Author: Lewis Aron.
Resneck-Sannes H (2002) Psychobiology of Affects: Implications for a somatic psychotherapy. Bioenergetic Analysis 13: 111-122.
Rizzolatti G, Fadiga L, Fogassi L, Gallese V (1999) Resonance behaviors and mirror neurons. Archives Italiennes de Biologie 137: 85-100.
Schore A (2002) Advances in Neuropsychoanalysis, Attachment Theory and Trauma Research: Implications for Self Psychology. Psychoanalytic Inquiry, 22, 433-484.
Schore, A. N. (2003): Affect regulation and the repair of the self. New York (W. W. Norton & Co). Schwartz-Salant N (1989) The Borderline Personality: Vision and Healing. Willamette, Il.: Chiron.
Stern D, Sander LW, Nahum JP, Harrison A, Lyons-Ruth K, Morgan A, Bruschweiler-Stern N, Tronick E (2002) Nicht-deutende Mechanismen in der psychoanalytischen Therapie.Das „Etwas-Mehr“ als Deutung. In: Psyche – Z Psychoanal 56, 974-1006.
Tonella G (2008) The Self and its Attachments. (See chapter 1 this book).
Weigand O (1987) Transference and Countertransference with a Borderline Patient. Bioenergetic Analysis 3: 64-7 6.
Wink-Hilton V (1987) Working with Sexual Transference. Bioenergetic Analysis 3: 77-88.
Wink-Hilton, V. (1997): Sexuality in the Therapeutic Process. In: Hedges, L.; Hilton, R.; Hilton, V.; Caudill, B.; Aronson, J.: Therapists at Risk. New York (Jason Aronson).