...jako nasz największy sojusznik w procesie mierzenia się z traumą, stresem i skrajnymi obciążeniami – zarówno leczy, jak i zapobiega chorobom.
Autor: Heiner Steckel
W ciągu 25 lat swojej praktyki jako psychoterapeuta zorientowany na ciało nabrałem ogromnego szacunku dla mądrości naszego organizmu, który uważam za naszego największego sojusznika i to zarówno w procesie leczenia, jak też i w trosce o siebie1 samego w obliczu różnych doświadczeń niosących duże wyzwania i obciążenia.
Cielesno-duchowa podatność na zranienia jest w związku z tym swego rodzaju conditio humana, o której nie można zapominać.
Jeśli spróbujmy uczynić samych siebie niepodatnymi na zranienia bądź ataki, zapłacimy za to wysoką cenę i doznamy co najmniej ogromnego uszczerbku na naszej zdolności do reakcji emocjonalnej.
Moją „zawodową ojczyzną” jest analiza bioenergetyczna, czyli terapia ciała oparta na psychologii głębi, opracowana przez lekarza dr Alexandra Lowena - następcy Wilhelma Reicha. W rozumieniu bioenergetyki pierwiastek duchowy i cielesny pozostają ze sobą nierozerwalnie związane.
Jako uczeń Freuda, Reich badał funkcje i sposób działania energii życiowej w rozwoju człowieka. Stwierdził on między innymi, że przepływ energii życiowej blokowany jest w przypadku, jeśli człowiek z powodu swoich bolesnych doświadczeń i lęków wycofuje się z życia, by chronić siebie.
W przypadku przewlekłych doświadczeń tego rodzaju, przede wszystkim we wczesnym dzieciństwie, objawy wspomnianych blokad wyrażają się poprzez płytki oddech, ograniczenie ruchliwości i niską żywotność. Służą one dalszej obronie przed lękami. Należy je więc rozumieć je jako fizyczne ekwiwalenty i procesy uruchamiające mechanizmy obronne, które zostały sformułowane w psychologii głębi.
Osobowość człowieka kształtuje się w kompleksowym procesie socjalizacji procesów sensomotorycznych, emocjonalnych i poznawczych. Podstawą tego procesu jest organizm dziecka zdolny do reagowania i postrzegania, doświadczający swojego cielesnego „JA” już w czasie wczesnej interakcji ze swoim otoczeniem. Bazując na tym, doświadczając konfliktów wewnętrznych i ze światem zewnętrznym, rozwijają się coraz bardziej zróżnicowane możliwości postrzegania i działania.
Te na początku niejasne cielesne doznania dziecka kształtują się w okresie wczesnych relacji RODZIC-DZIECKO jako uczucia, postawy i zachowania. Właśnie ta wczesna relacja jest w zasadzie swoistym dialogiem pomiędzy cielesną mową dziecka a reakcją rodziców. Na tym tle kształtują się wczesne wzorce zachowania, zakotwiczone w fazie prewerbalnej, rozwijają i różnicują się uczucia, a to wszystko prowadzi do specyficznego sposobu formowania się ciała.2
Jeśli chodzi o związki między duchowymi doświadczeniami, postawą a strukturą ciała, cały czas toczy się spór, w którym nasi krytycy wskazują na geny (podatność niezależna od socjalizacji ?). Takiej krytyce można było już dawno przeciwstawić wiedzę empiryczną, przy czym także bioenergetyka nie kwestionowała uwarunkowań genetycznych, lecz je relatywizowała. Neurobiologia i genetyka wnoszą obecnie decydujący wkład w kierunku nowego rozumienia współdziałania sfery duchowo-biologicznej.
„Geny nie są autystykami, czyli dziwakami niemającymi kontaktu ze światem zewnętrznym. Geny są w stałym kontakcie ze światem zewnętrznym w celu dopasowania funkcji ciała do każdorazowych wymagań otoczenia”. (Bauer 2005, str. 23).
Wczesne interakcyjne doświadczenia w procesie uczenia się są także zakotwiczone w ciele quasi biologicznie jako swego rodzaju „historia życia“. Tak rozwinęły się postawy (życiowe)3, które często nie są w stanie w wystarczającym stopniu sprostać możliwościom i wymaganiom współczesnego życia i które wręcz utrudniają osobisty rozwój człowieka. Te „ucieleśnienia” wpływają też na postrzeganie, wyrażanie i ogólną emocjonalną „obróbkę“ – stają się ważnymi czynnikami regulującymi relacje i prowadzą często do bolesnych powtórzeń poprzednich doświadczeń relacyjnych. Zupełnie zrozumiały niegdyś sposób traktowania własnych uczuć, polegający na wycofywaniu się w celu koniecznego dopasowania się do danej sytuacji, obecnie staje się jako ograniczeniem życia i jego doświadczania.
W tych procesach koniecznych w osobistym dopasowywaniu się „obronny zamek dziecka staje się najczęściej więzieniem dla dorosłego” 4 … trafniejszego podsumowania tego procesu, niż w tej uwadze Lowena, nie znalazłem.5 (Lowen w osobistej rozmowie z autorem).
Od lat pracuję, obok mojej działalności psychoterapeutycznej i pełnienia odpowiednich funkcji jako nauczyciel, nad tym, aby takie solidne zrozumienie ciała zintegrować w różnych relacjach pedagogiczno-terapeutycznych. Zajmuję się tym po pierwsze dzięki rozszerzonemu kompleksowemu rozumieniu człowieka, po drugie ze względu na możliwości działania, które o krok dalej rozszerzyły cielesność. Zajmuję się tym także w sensie rozumienia troski sprawowanej przez terapeutę nad sobą samym, nad pracownikami socjalnymi i wychowawcami.
Rozwijanie odpowiedniej perspektywy zorientowanej na ciało oznacza, iż zrozumienie człowieka polega na integracji jego cielesności, emocjonalności, duchowych dążeń i odniesień społecznych.6 Te związki między procesami cielesnymi a emocjonalnymi są analizowane wielopłaszczyznowo w psychosomatyce i psychomotoryce. (Esser 2000). Nie jest to jeszcze zbyt często uwzględniane w pedagogice, a zwłaszcza w praktycznej pracy psychosocjalnej.
Bioenergetyczna „wiedza o ciele“7 oferuje w pracy w zakresie psychosocjalnym nowe założenia i możliwości interwencji oraz ogromne możliwości troski nad sobą samym rozumianych jako regulację własnych napięć.
Bioenergetyczne doświadczenie i ćwiczenie uczy mnie ciągle, jak można znaleźć drogę do własnych uczuć, także wtedy, gdy wydają się „leżeć odłogiem“ lub kiedy są zamknięte w pułapce uczuć. Właśnie to doświadczenie nauczyło mnie rozumienia funkcjonalnej tożsamości między ciałem a duszą. Nauczyło mnie rozumienia stosunku i dysproporcji między postawą a procesem energetycznym, nauczyło mnie aprobować wiodącą rolę pragnienia i agresji w procesie życiowym.
W czasach rosnącej funkcjonalizacji (właśnie procesów socjalno – i wychowawczo-terapeutycznych) wydaje się, że do dyspozycji mamy zarówno powolność organicznych procesów rozwojowych, jak też eksplozywność i siłę przebicia organizmu. Na to pierwsze nie ma dość czasu, a to drugie rodzi lęk – jedno i drugie kwestionuje samo funkcjonowanie i konfrontuje nas z polem napięć własnej natury i kultury otoczenia, w której nauczyliśmy się żyć.
W latach siedemdziesiątych w klasycznej bioenergetyce zwracaliśmy uwagę na napięcia w ciele. Chcieliśmy poczuć pancerz mięśniowy, maski charakterów i inne napięcia oraz je rozluźnić. Celem było uwolnienie człowieka z zewnętrznej skorupy i zbędnego balastu. Tak zwracaliśmy się ku uzbrojeniu w ciele. Chcieliśmy poczuć miękkie, żyjące jądro ukryte za twardą skorupą, odsłonić prawdziwą, żywą twarz człowieka spod nieprzeniknionej maski i uwolnić pierwotną żywotność z więzienia owej drugiej natury.
Nauczyliśmy się przesuwać punkt ciężkości w tym względzie. Ludzie nie są już w przeważającej części uwięzieni w sztywnych strukturach, ale często schwytani przez przeciwieństwa i pozbawieni swojej witalności lub czują się zdani całkowicie na jej siłę i kierują się impulsami.
Dziś także w bioenergetyce nie chodzi już o zlikwidowanie usztywniających i ograniczających struktur, lecz o zbudowanie pełnych sensu postaw zorientowanych na życie. W tym miejscu często gubiono pewną równowagę w rozumieniu żywotności, która wymaga „wewnętrznej przebudowy i rozbudowy“.
Często w „obszarze funkcjonalności“ natrafiamy na wolę „przebicia i działania“, oderwaną od wewnętrznych witalnych bodźców, która nie zna przebaczenia ani dla siebie, ani dla innych. Często na końcu takiej kariery czeka wypalenie zawodowe i zespół chronicznego zmęczenia a zawody z obszaru pomocowego stoją tutaj na pierwszym miejscu.
Kiedy nasze własne ciało poddamy funkcjonalizacji, to tymczasowo (bo ostatecznie ono sobie na to nie pozwoli) odbierzemy mu możliwość służenia nam jako dawca impulsów i stania swoją organiczną mądrością do naszej dyspozycji.
Na przykładzie traumatycznych doświadczeń można to wyjaśnić dokładniej: każde traumatyczne doświadczenie dotyka ciała. Mobilizuje ono dzięki swojej mądrości wszystkie stojące mu do dyspozycji siły służące przeżyciu, aby:
- uciec lub walczyć – czyli zmobilizować konieczne do tego siły przetrwania (adrenalina);
- ochronić się przed znacznymi zranieniami (mięśnie kurczą się, chroniąc podatne na zranienia centrum – podbrzusze);
- obronić się przed zbyt wielkim bólem (fizycznym i/lub duchowym) (mechanizmy samo znieczulające i dysocjacyjne).
Ludzki organizm ma też możliwość rozładowania nadmiaru ładunku energetycznego, jaki powstaje w chwili wysokiego obciążenia. Jeśli tak się nie stanie, nie rozładowane pobudzenie prowadzi w procesie psychofizjologicznego ciągu powtórzeń do najrozmaitszych symptomów cielesno-psychicznych.8
I tak np. centralny mięsień szoku i lęku9 ciała przechodzi często w stan przewlekłego napięcia. Ponieważ jest to jedyny mięsień w naszym ciele, który łączy górną część tułowia, miednicę i ma centralne znaczenie dla prioproceptywnego postrzegania wewnętrznej równowagi, łatwo można zmierzyć, jak znacząco straciliśmy równowagę.
Upraszczając: człowiek wpada w psychologiczny ciąg powtórzeń typu: „Jestem w niebezpieczeństwie“, a więc naprężam mięśnie, chronię podbrzusze, kulę się (wszystko to przebiega bez świadomego współdziałania jako biologiczny mechanizm przetrwania), jestem skurczony, a więc znajduję się w niebezpieczeństwie itd.
Aby ukazać swoje mechanizmy samoleczenia i funkcjonowania, organizm potrzebuje odpowiedniego pobudzenia i pełnego zrozumienia swego współuczestniczenia w tym procesie.
Jeśli poznamy endogenne zasoby naszego ciała i zaprzyjaźnimy się np. z mimowolnymi ruchami drżenia i wibrowania,10 możemy odpowiednio uwolnić albo przynajmniej osłabić wzorzec napięcia szoku i strachu zamkniętego w ciele. Dzieje się tak m.in. podczas wykonywania bardzo łatwych ćwiczeń fizycznych, które pomagają poczuć ten wzorzec napięcia i pobudzić organizm do uwolnienia się od niego poprzez mimowolne ruchy właściwe dla niego biologicznie. I tak możemy – jak każde zwierzę – w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu coś „strząsnąć z siebie”.
W przeciwieństwie do zwierząt mamy jednak pewną konkretną wadę: często tracimy zaufanie do naszego ciała, i to w tak dużym stopniu, że właśnie to, co mogłoby usunąć napięcie spowodowane strachem, przeżywamy jako coś strasznego, a mianowicie owe mimowolne ruchy, które są objawem pewnej „utraty kontroli”. W celu odzyskania zaufania do własnego ciała pomocne są ćwiczenia w doświadczaniu kontaktu.
Ta w pewnym sensie odbudowana elastyczność duchowo-fizyczna i emocjonalna zdolność do zmian staje się jednocześnie dobrym procesem przygotowawczym do kolejnych, nieuniknionych i ekstremalnych obciążeń.
W kontekście terapeutycznym, na przykład w grupach ćwiczeniowych, zachęcam ludzi do bezpośredniego przeżywania i bezpośredniego wyrażania doświadczeń swojego ciała. Stanowi to dla mnie zasadniczy element analizy bioenergetycznej, co zawsze okazuje się bardzo przydatne we wspieraniu cielesnej witalności, jak też ściśle z nią związaną emocjonalną zdolność do regulacji napięć. Rozumiem uczenie się tego jako możliwość rozumienia blokad w ich funkcji blokującej jak i zabezpieczającej – bo dopiero wtedy zahamowanie może być ponownie odróżnione od zabezpieczenia.
W związku, jaki zachodzi między cielesno-emocjonalną regulacją napięć, zasadnicze znaczenie bioenergetyka przywiązuje do agresji.
Sonntag11 wskazuje w związku z tym na Ciompiego (1982), dla którego ciało przedstawia właściwy „organ afektów“: pod pojęciem „afektów” logika afektów rozumie globalne stany psychofizyczne wraz z ich ekspresywnymi, psychomotorycznymi, hormonalnymi i neurofizjologicznymi komponentami”. (Sonntag 2004)
Zgadzając się z Sonntagiem szczególnie interesujące wydaje mi pytanie, jakie centralne znaczenie Ciompi przypisuje tak zwanym „uczuciom negatywnym”? Są one nie tylko konieczne do życia w obszarze obrony terytorium, lecz stanowią także obronę i wzmocnienie tożsamości psychicznej i społecznej, czyli coś, co można rozumieć jako podstawowy punkt wyjścia dla pełnego miłości oddania się czemuś lub komuś.
Czyż nie robi wrażenia względnie niezależne od otoczenia, pełne miłości oddanie się kota, a zaraz potem jego zdolność do błyskawicznego wysunięcia pazurów z aksamitnych łapek i ich użycia? Jest to obraz, który chętnie wykorzystuję, aby unaocznić związek między agresją, gotowością do oddania się i bezpieczeństwem, jakie mamy do dyspozycji.
Umiejętność obchodzenia się z agresją jest ogromnym wyzwaniem, przede wszystkim wówczas, jeśli ukazuje się ona od swojej „znienawidzonej destrukcyjnej strony”, co często ma miejsce w obszarze wychowawczym. Można więc zrozumieć, że w takich przypadkach agresja jest całkowicie potępiana, choć moim zdaniem jest to swego rodzaju wylewanie dziecka z kąpielą.
Powinniśmy być ostrożni i nie mylić wyniku nieudanej regulacji napięć (np. destrukcji) z elementem koniecznym do regulacji napięcia (czyli zdrowej agresji).
Pracownicy pedagogiczni, którym dziś często odmawia się w trakcie szkolenia i potem w codziennej praktyce „samodoświadczania”12 , a ich samych redukuje się do sfunkcjonalizowanego przełożenia technik „to-do”(do zrobienia), są pozostawieni całkowicie samym sobie.
W czasie treningu regulacji napięcia i agresji zachęcam do tego, aby uczestnicy próbowali wyrażać agresywne formy wyrazu w komunikacji niewerbalnej mimicznie, gestami i głosem. Nie chodzi tu o formę inscenizacji w rozumieniu teatralnego przedstawienia, lecz o sposoby zbliżenia się do siebie samego w celu budowania nowej równowagi między uczuciem pewności siebie, ekspresji siebie i samokontroli.
Nie jest dobrze, jeśli młodzi pracownicy socjalni w pracy z bardzo trudnymi osobami (np. z młodzieżą skłonną do agresywnych działań) otrzymują polecenie, aby „swoje własne uczucia zostawiali przed drzwiami do grupy i założyli swój profesjonalny cool-garnitur.13
Na moje pytanie, co robicie w przypadku agresywnego ataku jakiejś dziewczyny, którego przejawem jest stek słów w slangu pełnym seksualizmów, jedna z uczestniczek odpowiedziała: „Jak mam dobry dzień, nic nie robię. Pozwalam, aby to po mnie spłynęło i nic nie czuję”. Takie agresywne zachowanie jest później często oceniane moralnie i moralistycznie.
A więc nie ma emocjonalnego rezonansu, nie ma empatii, ani też „pedagogicznie skutecznego gniewu” (wyrażając się nieco poetycznie, nazywam to czasem także „świętym gniewem żyjącego człowieka”).14 I oczywiście w powyższej sytuacji nie ma „emocjonalno-żywotnej” funkcji wychowawcy jako wzoru.
Skonfrontowanie się z taką „agresywną formą kontaktu” i zrozumienie go wymaga dostępu do własnego wewnętrznego głosu „Tak nie ze mną!” i do wewnętrznej gotowości, aby „pozwolić się zranić”; tzn. pozostać żywotnym, zamiast zastępować później własny, uzasadniony profesjonalnie brak emocjonalnej elastyczności moralnymi zasadami. Takie różnice stają się widoczne. Reakcja „NIE na przekraczanie granicy“ (Heinrich 2005) mieszkanki zakładu jest tu pożądane.
Zdolność stawiania granic jest związana znacząco z czuciem własnego ciała i wewnętrznym prawem, aby tę przestrzeń żywotnie naprawdę wykorzystać. To wewnętrzne prawo przejawia się w pełnym oddechu, który potem wpływa na tonus i wyprostowanie się a światu zewnętrznemu pokazuje niewerbalnie przestrzeń osobistą i granice kontaktu.
Pani pedagog doświadcza siebie samej poprzez proprioceptywne postrzeganie siebie jako kogoś, kto ma prawo i możliwość15 bycia w kontakcie zarówno z własnymi uczuciami, jak też jako kogoś, kto ma prawo nawiązywania kontaktu o wyraźnie ustalonych granicach ze stroną przeciwną.
Bioenergetycznie doświadczonej pedagog wyszłoby na dobre, gdyby doświadczyła ona agresji jako sensownej siły napędowej koniecznej do kształtowania życia. W ten sposób może ona odróżnić agresję od destrukcji i przemocy. Na podstawie potwierdzenia, akceptacji i integracji własnej agresji może zmierzyć się z jej niszczycielskimi formami, z którymi spotyka się w swojej pracy. Dostęp do własnej fizyczno-duchowej zdolności rezonansu jest niesłychanie pomocny i wręcz konieczny w wielu obszarach działalności wychowawczej.
Tam, gdzie poprzez mowę (z najróżniejszych powodów) nie można nawiązać kontaktu i porozumienia, jesteśmy skazani na mowę ciała z jej wskazówkami odnośnie emocji, życzeń, potrzeb i nastroju człowieka.
W przypadku dzieci ciężko upośledzonych bądź z problemami zachowania, nawiązanie kontaktu poprzez bezpośrednią komunikację werbalną staje się często bardzo ograniczone. Nawiązaniem kontaktu w takiej sytuacji jest kontakt z ciałem – nawet wtedy, jeśli czasem przejawia się w niezwykłej bądź niepożądanej formie wyglądającej agresywnie w stosunku do innego człowieka.
Na podstawie kolejnego przykładu można wyjaśnić jeszcze wyraźniej, że np. przy postrzeganiu agresji jako możliwości nawiązania kontaktu (a nie jako zmiennej szkodzącej temu) nie można jej po prostu przeciwdziałać bez próby kształtowania razem z dzieckiem czytelnej i przystępnej formy nawiązania kontaktu (kontaktu ciała).
Jak zdobędziemy tak podkreślaną przeze mnie mądrość ciała i jaki udział może tu mieć bioenergetyka?
Według Lowena bioenergetyczna praca z ciałem zawiera zawsze pracę nad wzmocnieniem „JA” dopiero wtedy, jeśli zrównoważy ona trzy elementy:
- Samopostrzeganie = bycie świadomym swoich uczuć i swojego ciała,
- Samowyrażanie = wyrażanie swoich uczuć,
- Samoopanowanie = świadoma kontrola nad wyrażaniem swoich uczuć.
Zachowanie fizyczno-duchowej zdolności do utrzymania równowagi i pielęgnowanie jej w każdych okolicznościach wydaje mi się niesłychanie istotne.
W razie wyczerpania i rozczarowania, co często występuje przy docieraniu do granic swoich możliwości, niektórzy pedagodzy zbyt łatwo wpadają w fizyczno-duchowy krąg nieuświadomionej depresji. Spłyca się np. oddech, aby nie odczuwać już tak dużo i nie czuć się już tak mocno dotkniętym - emocjonalna siła ekspresji maleje w takim samym stopniu, a siła mobilizowana jest najgorszym przypadku w celu zachowania rutynowego zachowania profesjonalnego.
Na horyzoncie pojawia się syndrom „burn-out” (wypalenia zawodowego). Warto tu zastosować „codzienną higienę”, dla której bioenergetyka dysponuje dużą ilością ćwiczeń pomagających znów rozumieć ciało jako dawcę impulsów.
Pogłębienie oddychania i dostęp do mimowolnych ruchów drżenia i wibrowania ciała mają tutaj centralne znaczenie - podobnie jak i w leczeniu traumy. Ożywienie całego organizmu jest zawsze dobrze widziane, abyśmy byli zdolni do rezonansu – kontaktu z otoczeniem w celu podtrzymywania naszej pewności siebie, aby ciało mogło odpowiednio wcześnie „dojść do słowa”.
W bioenergetyce mówimy o ugruntowaniu, co oznacza być w dobrym, czujnym i żywotnym kontakcie z ziemią. Kiedy stoimy - oznacza to czuć stopami podłoże żywymi nogami. Nie jest to w żadnym wypadku proces czysto mechaniczny, lecz bardzo energetyczny, wymagający zarówno zdolności do podążania wewnątrz za siłą ciężkości, jak również uzyskiwania tej zdolności. Przywołując Dürckheima, chodzi o to, aby „osiedlić się w sobie samym“.16
Naukowo udowodnione zahamowanie samowyrażania się idzie w parze według Traue (1998) z podwyższoną aktywnością fizjologiczną, wrażliwością wewnątrzwydzielniczą lub immunologiczną. Traue uważa za konieczne uwolnienie pierwotnie stłumionych impulsów działania.
Przekładając to na emocjonalno-fizyczną koncepcję ćwiczeń, chodzi tu przede wszystkim o witalizację poprzez motoryczno-ekspresywne wyrażenie uczuć, np. poprzez uderzanie, kopanie i użycie głosu w stękaniu, westchnieniu i krzyku… a to wszystko w rozsądnych ramach samodzielnie wybranego i odpowiednio dozowanego ćwiczenia. Ćwiczy się odpowiednio do własnej emocjonalnej tolerancji uczuciowej i wyrażeniowej, którą zgodnie z doświadczeniem można rozszerzyć poprzez jej pielęgnowanie.
W doświadczaniu ćwiczeń chodzi o to, aby zrozumieć sens zamkniętych w ciele postaw obronnych i blokad, a z drugiej strony odważyć się na wyruszenie do świata teraźniejszego żyjącego ciała i ten kontakt rozwijać. W ten sposób odróżnić można zahamowanie od koniecznego zabezpieczenia, a przy wykorzystaniu sił witalnych nie będą już przekraczane konieczne granice.
Tak poprzez fizyczny dostęp do organizmu otwiera się przed nami możliwość postrzegania i kształtowania poziomu napięć oraz wyczerpania i mechanizmu reakcji zarówno u siebie jak i u klientów. W związku z tym wyraźniejszy staje się m. in. stopień i czas trwania obciążenia. Ciało może się wyrazić i odczuwa, że jest słuchane. Tym samym można przeciwdziałać przejściu w stan chroniczny sytuacji przeciążenia i tendencji do stawiania sobie nadmiernych wymagań.
Punktem wyjścia jest zawsze osobisty dystans – z tego miejsca rozszerzamy swoje spojrzenie na innych, którzy rozwinęli różne wzorce w radzeniu sobie z kryzysami i trudnymi sytuacjami życiowymi. Każdy organizm wyposażony jest we własną bio-psychologiczną mądrość. Dlatego też czeka, że będziemy zasięgać u niego rady.
1 Perspektywę terapeutyczną zorientowaną na ciało dla psychoterapeutów w celu troski nad sobą samym rozwija Vita Heinrich-Clauer (2005) w artykule pod tym samym tytułem.
2 Badania niemowląt – Dornes (1993) – bardzo poszerzyły naszą wiedzę.
3 Wg Bercelego (2005) te postawy życiowe manifestują się np. po traumatycznych przeżyciach w reakcjach anatomicznych, fizjologicznych i neurobiologicznych, które określają następnie psychologiczne mechanizmy przystosowawcze.
4 Także ów zamek obronny, w danej sytuacji spełniając funkcję ratowania życia człowieka przeżywającego traumę, staje się później jego więzieniem i a tym samym podstawą nieszczęścia.
5 “I tak ciało – w rozumieniu osobistym – w swojej postawie, rzeźbie swojego napięcia i odprężenia oraz rytmice swojego oddychania i ruchu- wskazuje nieomylnie miejsce, w którym znajduje się człowiek na swojej drodze w kształtowaniu własnej osobowości. Wskazuje nam ono, jak i gdzie ciało osadzone jest w swoim „ja” i na ile jest stracone dla świata bądź otwarte na swoja istotę i jak daleko pozostaje w swoim żywym ruchu..” (Dürckheim 1983, str. 25).
6 W tym względzie bardzo pouczająca była wieloletnia współpraca z Ansgar Rank w Ośrodku Młodzieżowym Vlotho. To jemu zawdzięczamy, że bioenergetyka znalazła swoje miejsce w doradczych i zawodowych funkcjach zawodów pedagogicznych. Od ok. 30 lat Ośrodek Młodzieżowy Vlotho oferuje odpowiednie kursy.
7 W trakcie swoich szkoleń chętnie mówię o ‚mądrości ciała’ i o procesie „uczenia się ciała’, przy czym mam tu zawsze na myśli organizm jako całość, a nie jako mechaniczną i pozbawiona duszy ciało, co często niestety ma miejsce przy wielu aktywnościach fizycznych.
8 Traumatyzacja jest kompleksowym procesem, który opisuję tu tylko w zarysie. Ograniczam się w związku z tym do kilku głównych cielesno-terapeutycznych elementów, które są ważnym wkładem w leczeniu traumy. Opisane tu mechanizmy w swojej złagodzonej formie są uważane za „nietraumatyczne“ sytuacje obciążające.
9 Mam tu na myśli iliopsoas (mięsień biodrowo-lędźwiowy)
10 Odnośnie tego są odpowiednie wskazówki w książkach Petera Levine (1998/2005) i u Davida Berceli (2005)
11 Dr med. Sonntag z Lindenhofspital w Bernie informuje o swoim „lekarskim zaleceniu, aby wykonywać codziennie specyficzne ćwiczenia bioenergetyczne w specjalnie do tego przygotowanym pomieszczeniu.“ „Przepisane ćwiczenia“ mają na celu ogólną witalizację, a w wielu przypadkach także fizyczne wyrażenie agresywnych napięć. Dr Sonntag wspominał mi o pozytywnym efekcie oddziaływania tej praktyki na proces terapii, co przejawiało się we względnie szybkim obniżeniu dawek względnie wręcz odstawieniu koniecznych z początku medykamentów. ( Dr Sonntag w osobistej rozmowie przy okazji Kongresu Psychosomatycznego w Bernie)
12 Niektóre wydarzenia, które wydają się być odpowiednie, nie są już uznawane w rozumieniu dokształcania, ponieważ „rozwój osobowości” nie jest już celem kształcenia.
13 Tak wypowiedziała się uczestniczka jednego z moich seminariów jako żądanie jej kierownictwa.
14 W oparciu o Myron Sharaf (1994)
15 Byłby to przykład bardzo pozytywnego i samowzmacniającego psycho-fizjologicznego ciągu powtórzeń.
16 Słowo „środek“ odnosi się więc do traktowania osoby jako całości, w przeciwieństwie do rozróżniania ciała i duszy, ma więc wydźwięk cielesny. Doświadczenie uczy, że traktując ciało jako medium urzeczywistniania osoby widzimy, że człowiek znajduje się w swoim środku, to znaczy w pionie, w równowadze – kiedy znajdzie swój środek ciężkości w obszarze miednica-brzuch. Tylko wtedy, kiedy jest tu „zakorzeniony“, wyeliminowane są obie postawy, w których mija się ze środkiem: napięcie i wyczerpanie. (Dürkheim 1981, S. 12). Znakomite znaczenie miejsca centrum Hary w terapii w dokładnym znaczeniu tego słowa bazuje na tym, że znosi ono nawykowe napięcia, ale bez doprowadzania człowieka do rozpadu (Dürkheim 1981, str. 38)
Literatura
Bauer, Joachim (2005): Das Gedächtnis des Körpers, Wie Beziehungen und Lebensstile unsere Gene steuern. PiperVerlag, München
Berceli, David (2005): Trauma Releasing Exercises. BookSurge
Ciompi Luc ( 1982 ): Affektlogik. Klett Cotta. Stuttgart
Clauer, Jörg & Vita Heinrich (1999): Körpertherapeutische Ansätze in der Behandlung traumatisierter Patienten, in Psychotherapie Forum (1999) 7, S.75-93, Springer,
Dornes , Martin ( 1993 ) : Der kompetente Säugling. Fischer , Frankfurt
Dürckheim, Karlfried Graf ( 1983 ) : Der Alltag als Übung. Hans Huber , Bern
Esser, Marion ( 2000 ): Beweg - Gründe, Psychomotorik nach Bernard Aucouturier. Ernst Reinhardt, München
Heinrich, Vita (2005): Selbstfürsorge für Psychotherapeuten. In: Forum Psychotherapeutische Praxis 5, S.172-181, Hogrefe, Göttingen
Levine, Peter ( 1998): Trauma-Heilung. Synthesis, Essen
Levine, Peter (2005): Healing trauma. A Pioneering Program for Restoring the Wisdom of Your Body.
Sounds True, Boulder
Lowen, Alexander ( 1993 ) : Freude. Kösel , München
Lowen, Alexander ( 2000 ) : Bioenergetik Für Jeden. P.Kirchheim , München
Rank, Ansgar & Dietlinde ( 1994 ): Schau auf deinen Körper und Fühle wer du bist. Kreuz, Stuttgart
Schiepek, Günter ( 2004 ): Neurobiologie der Psychotherapie. Schattauer, Stuttgart
Sharaf, Myron (1994): Wilhelm Reich. Simon & Leutner, Berlin
Sonntag, Michael ( 2004 ): Self expression vs. survival. Vortrag am NIBA Studientag
Traue, Harald ( 1998 ): Emotion und Gesundheit. Spektrum Akademischer Verlag, Heidelberg